Trasa pomarańczowa 2016 – Andrychów

Andrychów był ostatnim miastem na trasie pomarańczowej. Tegorocznej. Dotychczas finały tras odbywały się zwykle w jakimś dużym mieście. W tym roku padło na miasto średnie, a nawet małe, bo nawet niepowiatowe. I dobrze. Zawsze byłem zdania, że koncerty w mniejszych miejscowościach, potrafią dużo bardziej zaskoczyć na plus, niż w niejednej, zmanierowanej metropolii. Chociaż w naszym przypadku, to już chyba nie ma specjalnego znaczenia. Czy to w wielkim mieście, czy na prowincji, z przodu sceny dzielnie stoją najzagorzalsi fani, którzy są z nami od lat. Gdzieś tam pośród tłumu przebijają się flagi Kult-turystów i okolicznościowe, trasowe, koszulki. I gdyby nie to, że sala w MDK była nieco mniejsza niże te, w których w tym roku zagraliśmy, nie byłoby zasadniczo żadnej różnicy.

Czytaj dalej Trasa pomarańczowa 2016 – Andrychów

Trasa pomarańczowa 2016 – Den Haag

W nocy, z 12 na 13 listopada, pospaliśmy w Londku może ze 4 godziny. Może. Była wyjątkowo ciepła noc. Zostawiliśmy otwarte okno. Ok. 3 nad ranem zbudził mnie krzyk jakiegoś pijanego pana, który cockneyem wygrażał jej królewskiej mości, premierom-od Thatcher po May-i komu tam jeszcze ustosunkowanemu, kto mu przyszedł do głowy. Darł tak ryja dobre pół godziny. O spaniu nie było już mowy. Myślałem, że wreszcie ktoś się nad nami zlituje i albo sam go uciszy, albo zadzwoni po służby, ale najwidoczniej to bezpośrednie sąsiedztwo Hyde Parku tak na lokalsów działa, że nawet grubo po północy szanują ponad wszystko wolność słowa, bo człek uspokoił się dopiero, kiedy padł ze zmęczenia i wylał na wierzch całą żółć, co mu leżała na wątrobie. Czytaj dalej Trasa pomarańczowa 2016 – Den Haag

Trasa pomarańczowa 2016 – Londyn

Czas kończyć te wspominki. Nic to, że z kilkutygodniowym poślizgiem. Najważniejsze, to nie uronić zbyt wiele z bezcennych wspomnień, a to chyba udaje mi się bez większego trudu. W ogóle to tak jakoś mam, że rzeczy z pozoru błahe, zapamiętuję prawie w niezmienionej postaci, a sprawy bezsprzecznie przydatne w życiu, takie choćby jak wzory i koniugacje lingwistyczne, umykają mi gdzieś w niepamięci, choć pamiętam doskonale, ile czasu spędziłem, żeby się ich nauczyć…i zaraz zapomnieć. Nic to jednak, drogie dziadki, ja tu nie o tym, a raczej o tamtym, tj. o Anglii tegorocznej dwa słowa, zwłaszcza, że starego roku coraz mniej. Podzieliłem te wspominki na pół, bo takiej ramoty międzynarodowej, to chyba nikt nie zniesie na raz…Jutro będę miał chwilę popołudniu, jak Ala pójdzie spać, to dopiszę resztę. Czytaj dalej Trasa pomarańczowa 2016 – Londyn