Igry i Syrenka

Gliwice to wspaniałe miasto, w którym wszystko można dostać. Chcesz zjeść lody-nic prostszego, idziesz na Rynek i masz. Napić się piwa. To już zupełnie trywialne. Kupić odżywki i suple w dobrze zaopatrzonym sklepie. Banał. A gdy zapomnisz czapki bez której nie wychodzisz do ludzi, idziesz do sklepu z tanim obuwiem i odzieniem i nabywasz. I to wszystko 5 minut spacerem od hotelu. Miasto doskonałe. Czytaj dalej Igry i Syrenka

Oktawa wielkanocna

 

Właśnie dobiega  końca moja najdłuższa majówka ever. Zaczęła się tydzień przed świętami Wielkiej Nocy, płynnie weń przechodząc. Kontynuowała swój pokręcony czas na szalonym wyjeździe na Wyspy, krótkotrwałym powrocie na łono normalsów, znajdując swój finał w kolejnych peregrynacjach deszczowego, zimnego, majowego łykendu-w Przybysławicach, dalej-prywatnie-na Mazurach, wieńcząc dzieło we Wrocławiu. Siedzę właśnie w pociągu. Zrobiłem pierwszy szlif codziennego przeglądu. Do Warszawy zostały mi 2 godziny drogi. To są te złote dwie godziny, w których nic nie muszę, a jedynie mogę i chcę. Tak jak z tym tekstem. Mogę i chcę go napisać, i postaram się nie uronić ani grama z tej przygody, a sporo tego było, oj sporo. Zacznę więc klasycznie: od końca, żeby była w tym bajdurzeniu jakaś prawidłowość. Przynajmniej historyczna.
Czytaj dalej Oktawa wielkanocna