Mrągowo/Starogard

W tym sezonie koncertowym, trudno mówić o pełnych wakacjach, bo wakacje na dwoje części podzielone; pierwsza z nich właśnie się rozpoczęła i potrwa niespełna miesiąc. Druga zacznie się na początku sierpnia i potrwa do połowy września, także jeśli już, to właściwe wakacje wypadną właśnie wtedy. Teraz mamy do czynienia z okresem roztrenowania. Trochę szkoda, bo akurat byliśmy w szczytowym momencie formy i głód piłki był wyczuwalny, ale cóż tam-odbijemy sobie na jesieni.

Podwójny set koncertowy, dzień po dniu, dawno nie był już naszym udziałem. Ostatni raz, chyba na anplaktach, także człowiek trochę odwykł od rozkładania sił na dwa dni, no i konsekwencje tego odczuł na samym sobie. I nie tylko jeden człowiek, piszący te słowa, ale dwóch, bo On też, gdyż, jak to w piosence celnie zauważył piosenkarz-będziesz tam, a ja za Tobą…

Wyjechaliśmy do Mrągowa w komplecie. Raz, że to daleko, dwa że z zachodniej Polski i tak trzeba by było przedzierać się przez Warszawę, także koledzy Jeżyk i Tomasz Goehs zabrali się ze stałym składem busem. Miałem tego dnia dobrze podwójnie, bo jako że mieszkam na północy miasta a jechaliśmy na północ kraju, wsiadałem ostatni, spod domu. Po drodze tradycyjny Mak za Markami a przed Wyszkowem. Jazda na wiecznie remontowanej ósemce, TiR za TiR-em, odbitka na Długosiodło, potem szlakiem mazurskich jezior i lasów, przejazd przez Rozogi, rodzinną miejscowość Jana Zduna i wreszcie jesteśmy. Amfiteatr nad jezior Czos. Ech, tyle razy chciałem stanąć na tej scenie i poczuć się jak Lonstar, aż wreszcie, po latach wyczekiwania, udało się. Scena imponująca, odremontowana, wiatr jedynie po niej hulał w najlepsze, raz od jeziora, a dwa w niecce, w której amfiteatr się znajduje, robiło się dziwne powietrzne sprzężenie, niosąc świst w mikrofony-raz to od frontu, raz od zakrystii. Długo przed koncertem wiedziałem/wiedzieliśmy, że tego dnia swoją rodzinną miejscowość odwiedzi Robert W.- Biały a.k.a Wnusio, perkusista zaprzyjaźnionej formacji Gabinet Looster, co oczywiście się ziściło. Kolega już od jakiegoś czasu chciał nawiedzić stare śmieci, a że przy okazji wniknęła koincydencja w postaci ślubu u kuzynostwa dzień po naszym reczitalu, to lepiej nie mogło się dla niego ułożyć. Dla nas w sumie też nie.

Po próbie odtransportowano nas do hotelu po przeciwnej stronie jeziora. Wydano obiad w hotelowej restauracji-smaczny i treściwy. Kiedy skończyliśmy posiłek, okazało się, że jest dopiero trzecia po południu, także jeszcze cały dzień przed nami, zwłaszcza że koncert nasz startował ok. 21.30. Nadrobiłem więc zaległości w korespondencji, a że woziłem w torbie podróżnej przesyłkę, którą chciałem nadać na poczcie już od dawna, postanowiłem wykorzystać wolną chwilę na tę czynność właśnie w Mrągowie, zwłaszcza że punkt pocztowy był 15 minut piechotą stamtąd, znaczy się z hotelu.

Nie przypuszczałem, że Mrągowo to takie duże i rozległe miasto. Wiedziałem, że powiatowe, ale nie sądziłem, że jak na nasze, polskie warunki, takie duże. I dość bogate, co tu dużo kryć. Chociaż, po 17, życie z miasta umyka, większość sklepów zamknięta, ludzi na ulicach mało. To akurat już typika nie tylko mrągowska ale ogólnopolska. Niestety. W hotelu poczytałem jeszcze trochę obowiązkowej lektury przed egzaminem, co zresztą także czyniłem w busie, ale mam to szczęście, że rzecz tyczyła się naprawdę ciekawych spraw, w których mam upodobanie.

Przed nami, w Mrągowie, występował Krzysztof Zalewski. Jak grał nie słyszałem, bo dowieźli nas na miejsce po jego występie. Prezentował się na pewno szacunkowo i z fasonem. Zadziwia mnie ten młody człowiek; lat ma niewiele mniej niż ja, a wygląd 16-latka; lucky guy.

Koncert w Mrągowie? Bardzo dobry, zresztą, odrzucając skromność zbyteczną, ostatnio innych nie gramy. Publiczność praktycznie w całości wypełniła amfiteatr. Doskonale nas przyjęła i jak mniemam, równie dobrze się bawiła. Graliśmy do północy, morles, a potem szybko do wozu, bo wyjazd nazajutrz, do Starogardu, zarządzony był na ósmą. Biały kazał na siebie chwilę poczekać i nie uciekać na pokoje, co karnie wykonaliśmy-ja, On i Morwa. Przyszedł jeszcze Glazo. Zaczekaliśmy grzecznie pod parasolkami w ogródku piwnym przy recepcji, kończąc swoje własne zapasy, które On był poczynił. Przyjechał kolega Biały Robert z innym kolegą, dosiedli się. Zaraz, gdy pokończyły się zapasy, uzupełnili je własnym sumptem i wymienili puste na pełne. Dojechała jeszcze później nasza technika, a potem, to już sami wiecie. Wy może tak, bo my, ja i On, to już średnio. Grunt, że obudziliśmy się we własnym pokoju i we własnych łóżkach. To wszystko przez to, że jesteśmy zbyt przyjacielscy, powiedział On, kiedy, nie bez trudu, usiłowaliśmy ozuwać buty. Nie mielibyśmy znajomych w każdym mieście, nie mielibyśmy kaca, przecież to takie proste.

Na śniadanie oczywiście nie zdążyliśmy. Do południa utrzymywał się w nas wesołkowaty nastrój z wczoraj, a po próbie i obiedzie w Starogardzie przyszło zmęczenie, które postanowiliśmy wyleżeć. Koncert w Starogardzie miał być późno, na całe szczęście, także pozostało dość czasu na lizanie ran. Ja zasnąłem od razu, On nie mógł. Spałem na tytle mocno i smacznie, że przespałem pierwszą połowę meczu Francji z Argentyną; na szczęście na drugą się już zbudziłem, bo było w tym spotkaniu na co popatrzeć. Po meczu zleźliśmy na dół zjeść jakąś wieczorną wieczerzę. Zamówiłem najostrzejszą pizzę z karty, która nawet dokładnie tak się nazywała, i przy okazji tego że była ostra jak diabeł, była też smaczna. Dobre, cienkie, kruche ciasto, świeże składniki, aromatyczna oliwa. Samo miejsce miłe, przyklejone do hotelu. Restauracja z kadziami piwnymi lokalnego browaru, wkomponowanymi w środek lokalu, za ścianami z pleksy. Niby nic nowego, a i tak cieszy oko. Czy cieszy ducha, to nie wiem, bo nie dane mi było spróbować kadź zawartości. Surowy zakaz przed obowiązuje, ponadto, niespecjalnie miałem melodię na alkohol, bo chwilę wcześniej wyzerowałem się z nocnego spożycia i chciałem jeszcze przez chwilę na tym zerowym biegu pojechać. Udało się, wyobraźcie Państwo sobie, praktycznie do dziś. Dopiero po koncercie, zajechaliśmy na stację żeby uciszyć nieco skołatane nerwy, ku uciesze miejscowej młodzieży, z którą staliśmy w kolejce do otwarcia bram stacji, gdyż akurat wybiła północ gdyśmy na nią przybyli. Kupiłem sobie kanapkę na ciepło która wyszła na zimno. Za to na koncercie-pełna trzeźwość-umysłu i organizmu. Zresztą jak zwykle. I zresztą jak zwykle zagraliśmy koncert przedni, jakościowo, ilościowo, wszystko się zgadzało. Stroiło, grało w punkt i na najwyższym poziomie. Temperatura jeno mogła by być wyższa, bo grać trzeba było w kurtce i długim rękawie.

Na śniadaniu, kwadrans przed wyjazdem, spotkałem Margaret, która grała poprzedniego wieczora przed nami. O dziwo, wybieraliśmy z talerzy i półmisków podobne przysmaki. O dziwo, bo pani M. to pani rozmiaru M właśnie, a może to ja się przesadnie oszczędzam. Zresztą nie wiem.

Wyjechaliśmy o 11. Stały skład busowy-pan Janek i Morwa, ja, plus Janusz Zdunek, który zwykle podróżuje z kierownictwem, ale tym razem kierownictwo jechało w dalszą drogę. Na wywczas, do Dębek. Prawie w ogóle nie padało. W Warszawie byłem przed 16, zdążyłem akurat na mecz Rosjan z Hiszpanami. Ale obejrzałem tylko początek. Chwilę po pierwszym gwizdku zabrałem małą Alę na spacer i poszliśmy na huśtawki, przy górce saneczkowej. Wróciłem na dogrywkę, a potem na karne. Ech, szkoda Hiszpanów, bo grali dla oka lepiej, ale sami sobie zgotowali taki los.

W poniedziałek odbierałem wieczorne telefony, razem z Januszem Weissem, i kosztowało mnie to sporo energii. Wcześniej, do 15 siedziałem w bibliotece i nadrabiałem zaległości na środowy, dzisiejszy egzamin. Wczoraj w bibliotece przesiedziałem już prawie cały dzień, a dziś udałem się z rana na uczelnię. Po kolejną piątkę. Nawet nie sądziłem, że to całe studiowanie doktoranckie da mi tyle satysfakcji. Niestety, pojawiła się i mała rysa na tym niemal idealnym obrazie, bo nie popodpinałem jakichś etapów w USOS-ie, i cały szlak bojowy mógłby się na nic nie zdać, gdyby nie wrodzono uprzejmość pani Joanny z sekretariatu. Złota kobieta.

3 odpowiedzi do “Mrągowo/Starogard”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.