Trasa pomarańczowa 2018 – Gdynia/urodziny

Dokładnie rok temu, pamiętam, że było okropnie zimno, a ja miałem mega kaca po dwóch albo i trzech dniach baletów, poszedłem do urzędu i zawiesiłem na dwa lata działalność jednoosobową, którą zacząłem prowadzić niecałe pół roku wcześniej. I czyn ten nie był spowodowany nadużyciem i jego efektami. Była to konsekwencja tego, że parę dni wcześniej, 27, to jest w dzień moich 35 urodzin, pracodawca nie wznowił ze mną umowy, co skutkowało tym co wyżej. Gdyż cała ta działalność i samozatrudnienie były podyktowane tzw. propozycją nie do odrzucenia. Normalnie byśmy zwolnili, ale damy szansę, żebyś zamiast dwóch miesięcy odprawy popracował pięć. Godne to i sprawiedliwe. Za to bez bagażu ZUS-u i podatków. Znacie to skądś? Czytaj dalej Trasa pomarańczowa 2018 – Gdynia/urodziny

Trasa pomarańczowa 2018-Toruń

27 października pan Janek nazwał dniem ołwersajzu. Dlaczego? Nie mogę jeszcze tego zdradzić. Jedziemy właśnie do Gdyni. Bus pełen. Na pokładzie bramka plus kilku muzykantów. Kilku innych jest już na miejscu. Wiedziałem, że w związku z urodzinami, tanio skóry sprzedać nie wypada, więc kupiłem na pokład urodzinowy poczęstunek. I tak nam słodko życie idzie. Gaworzymy, śmiejemy się, a z kilometra na kilometr bliżej celu. Dziś Wybrzeże! Czytaj dalej Trasa pomarańczowa 2018-Toruń

Trasa pomarańczowa 2018-Radom, Rzeszów i Gdańsk w radiu z ansamblem

Jedziemy w deszczu i słocie do Torunia. Tydzień temu, w zupełnie innych okolicznościach, jechaliśmy do Radomia. Wyjeżdżaliśmy o podobnej porze, w samo południe. Ciepło, piękna pogoda, kolory złota i pomarańczy-lepszej jesieni nie mogliśmy sobie wyobrazić. A teraz…ech…szkoda gadać… Czytaj dalej Trasa pomarańczowa 2018-Radom, Rzeszów i Gdańsk w radiu z ansamblem

Dwa zgubione telefony, czyli Islandia jakiej nie znamy

We wrześniu zazwyczaj miałem dobry, energiczny czas; wszystkiego mi się chciało. W tym roku coś się chyba skończyło, albo przynajmniej, zmieniło. Mam nadzieję, że na krótko. Przestało mi się chcieć. Pisać. Ogarnął mnie jakiś dziwny imposyblizm. Że chcę się zabrać za blog, za nadrabianie zaległości, ale albo brakuje mi czasu, siły, cierpliwości, albo, najczęściej, wszystkiego naraz. Zacznę jednak walkę z tym wirusem od małych dawek aktywności i napiszę o tym, jak się ułożył nam ostatni wyjazd do malowniczej Islandii. A na resztę wspominek przyjdzie jeszcze czas.
Czytaj dalej Dwa zgubione telefony, czyli Islandia jakiej nie znamy